Szanowny Towarzyszu Sekretarzu,
duży niepokój wśród aktywu związkowego wzbudził ostatnio powrót w wielu dyskusjach i wystąpieniach, w tym i oficjalnych, problemu pluralizmu związkowego. Kolejny raz, po wydarzeniach związanych z falą strajków na przełomie kwietnia i maja, rozważa się postulaty powołania drugich związków zawodowych w zakładach pracy. Zbiega się to z mocnym zaakcentowaniem tej sprawy przez MKWZZ i ŚKP, które to międzynarodowe centrale związkowe wręcz żądają przywrócenia b. „Solidarności”, stawiając to jako warunek uznania odrodzonych związków zawodowych. Sytuacja ta tym bardziej bulwersuje działaczy klasowych związków zawodowych, że spotykamy się z niebezpiecznymi, naszym zdaniem, dywagacjami na ten temat niektórych polityków. Również czasami reakcje pewnych przedstawicieli administracji różnych szczebli niejako współbrzmią nam z tymi postulatami.
Zdajemy sobie sprawę, że decydującym rozstrzygnięciem miejsca, charakteru i formuły odrodzonych związków zawodowych są ustalenia ustawy, decyzje X Plenum KC i X Zjazdu PZPR. Są one mocno akcentowane przez Towarzysza Sekretarza. Jednakże niepokoją nas takie zjawiska, jak kokietowanie działaczy tzw. „podziemnych związków zawodowych”, bo tak można ocenić negocjacje z nielegalnymi komitetami strajkowymi, bez udziału legalnych związków zawodowych, co miało miejsce w zakładach pracy. Tak też została odebrana propozycja spotkania wicepremiera Sadowskiego z L. Wałęsą. O czym mogłaby toczyć [się] ta rozmowa? Przecież nie o rozwiązaniu problemów ekonomicznych załogi stoczni, a jeśli tak, to dlaczego bez związku zawodowego, który działa w niej legalnie?
Warszawa, 30 maja
Polska 1986-1989. Koniec systemu. Materiały międzynarodowej konferencji Miedzeszyn, 21-23 października 1999, t. 3, Dokumenty, red. A. Dudek, A. Friszke, Warszawa 2002.
W miarę upływu czasu można było dostrzec miażdżącą przewagę Wałęsy. Był opanowany, składnie mówił, używał chwytliwych, przekonujących argumentów. Miodowicz mógł na wiele z nich odpowiedzieć, ale nie uczynił tego. Cały czas był w defensywie i w zasadzie ciągle wracał do jednej myśli – w jednym zakładzie pracy musi być jeden związek zawodowy. Nie ulega wątpliwości, że po tej debacie pozycja Wałęsy w Polsce bardzo się umocni. Właściwie trudno będzie przekonać kogokolwiek, dlaczego nie godzimy się na uznanie „S”. [...]
Po audycji zadzwoniłem do W[ojciecha] J[aruzelskiego]. Był wściekły. [...] W istocie rzeczy, Miodowicz stworzył nową sytuację polityczną w kraju.
Warszawa, 30 listopada
Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005.
Do spotkania z Miodowiczem przygotowywałem się bardzo gruntownie, wiedząc, że mój przeciwnik liczy — jak to potem przyznał w wywiadach — na „słabszą dyspozycję intelektualną pana Wałęsy”. [...]
Osiem godzin przed wejściem do studia spotkałem się z zacnym gronem osób, które pomogły mi zebrać myśli i rozkręcić się psychicznie. Byli wśród nich Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Wielowieyski, Adam Michnik, Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz... Zaproszono także redaktora Andrzeja Bobera (wyrzuconego z telewizji w stanie wojennym), który dał mi szereg fachowych porad dotyczących postępowania na planie, w świetle jupiterów. [...]
Kiedy wchodziliśmy już obaj do studia, poczułem się niczym zawodowy bokser przed walką o mistrzostwo świata, dlatego nagle wycedziłem przez zęby: „Zniszczę pana!”. Miodowicz spojrzał na mnie zdezorientowany, ale już obsługa telewizyjna zaczęła nas musztrować i ustawiać do świateł.
Warszawa, 30 listopada
Lech Wałęsa, Droga do wolności, Warszawa 1991.
Całkowicie zrujnowany został dotychczasowy stereotyp osobowości Wałęsy lansowany przez partyjną propagandę. Dla wielu członków PZPR może się to okazać prawdziwym szokiem. W znacznej skali wystąpić mogą oskarżenia wobec kierownictwa partii i aparatu propagandowego o oszukiwanie członków partii.
Wałęsa zaprezentował się jako polityk dużej miary, posiadający jasną i przekonującą wizję przyszłości kraju. Okazał się człowiekiem o nastawieniu konstruktywnym, kierującym się wolą rzeczywistego dialogu i porozumienia.
Warszawa, 1 grudnia
Źródła do dziejów Polski w XIX i XX wieku, t. 6, cz. 2: Lata 1956–1989, wybór tekstów źródłowych Adam Koseski, Józef Ryszard Szaflik, Romuald Turkowski, Pułtusk 2004.
Wczoraj przed kamerami TV odbyła się (zapowiadana i poprzedzona hałaśliwą propagandą reżymowych związków zawodowych, których od 25 do 27 listopada miały swój szumny Zjazd) rozmowa Lecha Wałęsy z przewodniczącym OPZZ Alfredem Miodowiczem. [...]
[Wałęsa] mówił z przekonaniem, płynnie, szczerze, serdecznie, jak prawdziwy trybun ludowy, zyskując z miejsca przewagę nad bezbarwnym i nieruchomym Miodowiczem. [...] „Polacy są źle rządzeni, musimy wreszcie skończyć ze stalinizmem, bo jesteśmy w tyle za Europą”. [...] „Niechże władza nie boi się swojego ludu”. [...] „Będę walczył o „Solidarność” w niedoli, w pracy, dla kraju, dla idei naszych ojców, dla dobra moich dzieci”. [...]
Tak dzielnie rzucał prawdę w oczy nasz bojowy Lechu, ciesząc serce jego zwolenników. Pokonał reżymową kukłę na całej linii, co podkreślają już rozgłośnie zagraniczne, a także robotnicy w wielu zakładach. Pokazane dziś w TV tłumy przechodniów na ulicach oglądające przebieg rozmowy przed sklepami ze sprzętem elektrycznym i w fabrykach, przy pracy na drugą zmianę. Lech odniósł pierwsze zwycięstwo, ale reżymowcy zrobią wszystko, by tego nie uznać, to pewne.
Warszawa, 1 grudnia
Józefa Radzymińska, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 13710/2.
Wałęsa zaprezentował się jako polityk dużej miary, posiadający jasną i przekonującą wizję przyszłości kraju. Okazał się człowiekiem o nastawieniu konstruktywnym, kierującym się wolą rzeczywistego dialogu i porozumienia. W zestawieniu z czarno-białym schematem lansowanym przez propagandę oficjalną bardzo korzystnie wypadły jego osobiste walory —
wiara i przekonanie w słuszność głoszonych haseł, sprawność intelektualna, kultura osobista i dyscyplina słowa. Hasła Wałęsy argumentowane były jasno i w sposób trafiający do przekonania społeczeństwa. Wałęsa istotnie podważył wiarygodność kierownictwa OPZZ i samego Miodowicza jako rzeczników interesów ludzi pracy. [...] Wałęsa niezwykle sugestywnie i zręcznie rozegrał „kartę radziecką”. Odwołanie się do postępów pierestrojki i reform na Węgrzech pozwoliło mu utrzymać koncepcję „Solidarności” w szeroko rozumianej płaszczyźnie realnego socjalizmu.
Warszawa, 1 grudnia
Andrzej Garlicki, Karuzela, czyli rzecz o okrągłym stole, Warszawa 2004.
Sprawa ciągle sprowadza się do „Solidarności”. […] i dlatego jeśli już mówimy o tej rozmowie nieszczęsnej, to ona jednak wyrządziła pod tym względem wielkie szkody. Gwałtownie nastąpił przyrost tych, którzy uważają, że „Solidarność” trzeba zalegalizować. […] te dwie sprawy, że „Solidarności” nie ma się co bać, bo właściwie ona tylko tutaj pomoże, bo przecież pluralizm [jest] na całym świecie i tam, gdzie ten świat dobrze prosperuje, to dlaczego u nas nie? i po drugie, ten Wałęsa to mądry człowiek, poważny, odpowiedzialny. To są dwie główne rzeczy, wszystkie inne nie mają większego znaczenia. Zmienił się wizerunek Wałęsy i zmieniło się podejście do „Solidarności”.
Warszawa, 5 grudnia
Koniec Jałty. Przez Solidarność do Europy, red. Zbigniew Gluza, Warszawa 2004.
Wszyscy jesteśmy zgodni, że poprzemy naszego Generała [...]. Jak przerżniemy tę ostatnią redutę, ostatnią, którą mamy, to możemy się szykować do stanu wojennego od razu. Od razu. [...] Po prostu ten kraj nie wytrzyma takich ciosów, żeby ktoś wygrał i nie chce rządzić, ten, co nie wygrał, chce rządzić, a ten, co ma być prezydentem, nie chce być prezydentem.
Warszawa, 11 czerwca
AZZ, Stenogram z posiedzenia Komitetu Wykonawczego OPZZ w dniu 11 czerwca 1989 r., s. 78, 88, [cyt. za:] Antoni Dudek, Reglamentowana rewolucja, Kraków 2004.